Aktualny dzień w Marancie: 27.04.2
Klasztor Agrah

Z Forumowy system RPG Marant

O lokacji

Klasztor Agrah niegdyś stanowił główny ośrodek wyznawców tajemniczej sekty. Większość ludzi się ich bała co wynikało z plotek jakoby posiadali oni tajemne moc, którą mogli wpływać na umysł. Jednak sama opinia kultu nie była wyłącznym zabezpieczeniem przed niechcianymi gośćmi. Drugim elementem było położenie samego klasztoru wysoko w zachodnich górach masywu Nagaz. Wielkość budowli i jej kunszt tylko pokazuje jak bardzo ci ludzie byli oddani swojej wierze. W pewnym momencie Krwawe Kruki postanowiły złożyć wizytę swoim sąsiadom. Członkowie sekty nie wykazywali zbytniej chęci współpracy czy nawet rozmowy, więc postanowiono wyplenić ich z tego miejsca. Ekspedycja karna jak najbardziej się powiodła i tylko nieliczni pojedynczy uciekinierzy ocalili swe życia kryjąc się gdzieś w głębi górskich grot. Od tamtego czasu miejsce to niszczeje i popada w coraz większą ruinę. Nikt nie ma ani chęci ani potrzeby zajęcia się tym terenem. Wszystko stoi otworem dla poszukiwaczy przygód i amatorów pięknych widoków.


Klasztorny przedsionek

Przedsionek tak jak większa część kompleksu popadł w ruinę. Dach i sklepienie zawaliło się, a ostały się jedynie wciąż dumnie stojące ściany z pustymi miejscami po okiennicach i witrażach. Niegdyś ta wejściowa część służyła głównie względom reprezentacyjnym bowiem tutaj przyjmowano ludzi chętnych dołączyć do sekty. Wszystko to miało robić piorunujące wrażenie i onieśmielać kandydatów. Teraz to miejsce jedynie straszy i przeraża każdego kto się zapuści na teren klasztoru. Biada tym, którzy odważą się przemierzać przedsionek, gdyż ponoć jest on zamieszkiwany przez upiornego wędrowca.

Upiorny wędrowiec

Postać ta przemierza wolno dawny przedsionek klasztoru. Okryta jest ciemnymi szatami i emanuje od niej niebieska poświata. Podobno to duch dozorcy tego miejsca, który nawiedza je z racji wieczystej przysięgi dbania o te mury. Większość osób, która go widziała od razu uciekała w popłochu. Jednak ci, którzy odważyli się stanąć z nim twarzą w twarz, wiedzą że jest on niegroźny. Zna za to wszelkie tajemnice tego miejsca i jego zakamarki. Rzecz jasna nie dzieli się nimi z żywymi. Podobno byli i tacy podróżnicy, którzy sądzili że ukrywa on gdzieś skarby jakie pozostały po sekcie, lecz ci co spróbowali to z niego wyciągnąć znikali bez śladu w plątaninie korytarzy.


Dolne kazamaty

Kazamaty są siecią pomieszczeń i przejść wykutą w skale pod murami klasztoru. Członkowie sekty stworzyli je by tam móc odprawiać większość swych dziwnych rytuałów i praktyk, które niespecjalnie mogły oglądać światło dzienne. W pobliżu klasztoru znajduje się górski strumień więc woda dostała się tutaj różnymi ciekami w skałach i zalała część podziemi. Zapach stęchlizny i wilgoci jest wszechobecny, a z sufitu gdzieniegdzie zwieszają się podłużne rośliny. Ponoć tutaj właśnie gnieździ się wszelkie zło oraz mrok jaki sprowadzili kultyści swoim działaniem w tym miejscu. Mało jest ludzi na tyle dzielnych by przejść choćby jeden z korytarzy, a co dopiero zajrzeć do dawnych sal.

Koroes

Stwór ten jest cieniem i namiastką człowieka jaką był kiedyś. Koroes to zabójca, który był wiernym sługą głowy kultu. Po śmierci nadal wierny panu, nawiedza te korytarze szukając żywych by ich zabić i złożyć w ofierze. Błąkając się tyle lat po kazamatach poznał dokładnie każdy ich skrawek, dlatego też jego oczom i zmysłom nic nie umknie. Czeka w tylko sobie znanych miejscach na kolejne ofiary by zaspokoić swoje żądze oraz jego dawnego pana. Koroes to śmiertelne zagrożenie dla każdego kto tu się zjawi.


Klasztorne lochy

Choć klasztor miał być przybytkiem duchowym to jednak nie zabrakło w nim lochów. W nich przetrzymywano ludzi mających zostać złożonymi w ofierze oraz takich co z jakiegoś powodu nagle odwrócili się od swojej wiary. Miejsce znalazło się także dla wścibskich obserwatorów zapuszczających się zbyt daleko. Można by tu się spodziewać, że będzie słychać upiorne zawodzenia i stukot metalowych kajdan, lecz jest na odwrót. Lochy są najcichszym miejscem w całym kompleksie. Gdyby nie ponura przeszłość byłoby to pewnie idealne miejsce do medytacji czy ukojenia nerwów. Mówi się, że cisza przeraża ponieważ wykrzykuje prawdę.

Władca marionetek

Władca marionetek to potężne widmo nawiedzające lochy klasztoru. Jego wygląd nie odbiega od innych zjaw czy duchów, lecz posiada dużo potężniejsze moce. Potrafi on posługiwać się czarną magią i kontrolować nieumarłe sługi wedle swej woli. Duch ten jest echem przeszłości niejakiego Barnesa, zarządcy odpowiedzialnego za opiekę nad więźniami w lochu. Barnes zawsze był zadowolony gdy do jego ciemni trafiali nowy goście i zdarzało mu się przesadzać z wymierzaniem takiej kary wobec swych braci czy sióstr z kultu. Jedynie to pragnienie utrzymuje go w tym miejscu na wieczność.


Katakumby klasztoru

Jak większość klasztorów tak i ten zapewniał miejsce spoczynku swoim wiernym wyznawcom. Z racji tego że w górach ciężko znaleźć miejsce by wykopać zwyczajny grób, kultyści postanowili zbudować po prostu katakumby głęboko pod fundamentami klasztoru. Klasztor nie był jakoś wyjątkowo stary jak i sam kult. Mimo to nie brakowało ciał i ceremonialnych pochówków. Tutaj właśnie żegnano tych, którzy odchodzili w chwale swojej wiary i służyć dalej swemu panu gdzieś w innym świecie. Przy pogrzebach uczestniczyła cała wspólnota. Wszyscy razem żegnali zmarłego i wykonywali znane tylko sobie gesty mające mu służyć po śmierci. Zmarłego później chowano z większością jego dobytku, a jeśli czegoś nie dało się z nim pochować to wykonywano tego miniaturową figurę. Do tej pory nie jest znana dokładna liczba ludzi tam pochowanych.

Wieczny gwardzista

Gwardzista to potężny nieumarły wojownik, którego czarna magia przywróciła do życia i nakazała pilnowania konkretnego miejsca czy przedmiotu po wsze czasy. Jego opancerzenie i broń choć stanowią relikt przeszłości, to jednak nie są warte lekceważenia gdyż gwardzista potrafi zrobić z nich doskonały użytek. Do końca nie wiadomo czego dokładnie pilnuje ten osobnik. Być może ukrytych skarbów albo cennych relikwii. Wiadome jest jedno, nikt jeszcze nie stanął z nim twarzą w twarz jak równy z równym.