Z Forumowy system RPG Marant
O Lokacji
Aralak to nieczynny od co najmniej trzech stuleci wulkan i zarazem zdecydowanie najwyższy szczyt na wyspie Zuesh. Wznosi się na wschodzie tego skrawka lądu, opadając potem wyżyną na zachód, gdzie rozpływa się w bezkresne trawiaste równiny, majacząc jedynie gdzieś daleko na horyzoncie jako pojedyncza plamka i goszcząc w świadomości mieszkańców okolicy. Żyzna gleba nasycana niegdyś regularnie wulkanicznymi popiołami dawała idealne warunki do rozkwitu roślinności. Respekt kunan wobec wielkiej i czczonej na swój sposób góry sprawił dodatkowo, że flora mogła bujnie rosnąć, tworząc gęsty las, kordonem porastający Aralak. Stąd również swój początek bierze największa rzeka wyspy, Ynosa, która źródło ma gdzieś pod powierzchnią południowego stoku. Wypływa aksamitnym lecz wartkim nurtem najpierw na południe, by wreszcie ruszyć w wędrówkę na zachód przez puszczę i po wielkiej równinie na północ, opadając ku morzu. Mówi się, że kiedyś płynęła inaczej, lecz jakaś potężna erupcja, która odbyła się bardzo dawno temu, zmieniła jej bieg, blokując stare koryto i wytaczając nową ścieżkę.
Wulkan od dawna stoi nieczynny, w ostatnim okresie aktywności nie wyrzucając już nawet roztopionych do czerwoności skał, tylko drżąc i strasząc okolicznych rezydentów. Bardziej przypominał o swojej obecności niźli dawał jej jakiś konkretny obraz. Niczym stary wyliniały pies, który jeszcze sporo szczeka, ale już na pewno nie ugryzie, bo i zębów nie ma. Byłoby o nim zapomnieć, gdyby nie pewna rozgwieżdżona noc, którą wieszczki zapowiadały już od jakiegoś czasu, wróżąc kataklizm. Asteroida, która pomknęła nad kontynent, zostawiła niewielki w swojej skali podarek, rozpoczynając na Zuesh piekło. Dosłownie. To właśnie tutaj, w północno-zachodnie zbocze wulkanu, uderzył odłamek wielkiej kosmicznej skały, przyciągając za sobą plagę demonów, która niemalże doszczętnie zniszczyła cywilizację żyjących tutaj od dawna kunan. Fragment asteroidy wylądował w jednym z podziemnych jezior, gdzie woda gromadziła się od wielu setek lat, doszczętnie przemodelowując wygląd pierwotnej jaskini. Stąd właśnie na równiny niczym plaga wypełzły demony, pomioty diabelne, bestie z otchłani - nazywano je wieloma określeniami, lecz żaden nie oddawał tego, do czego były zdolne i co uczyniły.
Stare kunańskie legendy od zawsze wiązały z Aralak mnogość potężnych mocy. Mówi się, że wewnątrz góry drzemie potężne zło, którego nie wolno zbudzić, gdyż zaleje świat ogniem i strawi wszystko, co żywe. Są też tacy, którzy w tym rejonie upatrują miejsca spoczynku jakiegoś potężnego przyjaznego ducha, który miałby pomóc kunanom w walce, gdy już nadejdzie chwila próby i zwątpienia. Nigdy nie potrafiono zweryfikować tych informacji, zostawiając je w sferze baśń i legend. W trakcie trwania okupacji przez demony zauważono jednak, że te szybko opuściły tereny wokół wielkiej góry, przenosząc się jak najdalej na zachód. Oczywistością było, że nie miały kogo tam szukać i czego niszczyć, lecz inne rzadko zamieszkane połacie równin okupowały aż do przybycia wojsk Valfden, które ostatecznie dały im odpór w wielkiej i krwawej wojnie o dominację. Kunańscy szamani zaczęli snuć teorie, że coś je spod Aralak wypędziło. Coś o wiele potężniejszego niż nawet najstraszliwsze demony, które niszczyły dorobek lokalnej cywilizacji. Coś na tyle straszliwego i niespotykanego, że wielkie i straszliwe bestie uwięzione od dawna w otchłani drżały w obawie, ginąc podobno zgniatane i atakowane potężnymi zaklęciami nie z tego świata. Jedyna ekspedycja Bractwa Świtu, która zapuściła się tak daleko na wschód i pod sam stok góry, odnalazła ciała białych demonów, które broniły odłamka asteroidy. Mimo iż w puszczy wokół Aralak tętni teraz życie, pod sam wulkan nie zapuszcza się dobrowolnie nikt.